Aktualności
(02.04.2015) Szkoły zajmą się dziećmi w święta. Bo przecież muszą
Idą święta, w szkołach nie ma zajęć, a rodzice nie mają co zrobić z dziećmi. Brzmi znajomo?
Pewnie, temat pojawia się co roku. Teraz chodzi o czwartek i piątek przed Wielkanocą oraz wtorek zaraz po świętach.
We wtorek pisaliśmy w „Wyborczej” o Szkole Podstawowej nr 77 z Poznania, na drzwiach której zawisła kartka: „Na dyżur zapisywane są dzieci, których rodzice faktycznie nie mogą zapewnić opieki w dniach 2, 3 i 7 kwietnia 2015 roku. Przy zapisie proszę o dostarczenie pisemnego potwierdzenia z zakładów pracy, że w ww. dniach pracują. W przypadku zgłoszeń szkoła będzie pełnić dyżur w godzinach 8-14”.
To bezprawne. Szkoła nie może żądać od rodziców takiej deklaracji. Dyrektor wydziału oświaty Urzędu Miasta Przemysław Foligowski zapewnia, że rozmawiał już z panią dyrektor. I że zwrócił jej uwagę, że to niewłaściwe zachowanie.
Pełna zgoda, to skandaliczny przypadek. Rzecz w tym, że jednostkowy. Argumentacja, zgodnie z którą pracujący rodzice nie mają co zrobić z dziećmi w okresie świątecznym, jest zwyczajnie nieprawdziwa. Bo szkoła musi taką opiekę dzieciom zapewnić. Dyrektor szkoły już kilka miesięcy wcześniej układa grafik i wybiera nauczycieli, którzy przyjdą do szkoły w czwartek i piątek oraz we wtorek zaraz po świętach. A rodzice składają deklarację: tak, chcemy, by szkoła zajęła się w te dni naszymi dziećmi.
Jak zapewnia Jacek Leśny z poznańskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, jeśli rodzice zadeklarują, że nie mają co zrobić z dzieckiem od godz. 8 do 16, to dyrektor taką opiekę w szkole na pewno zorganizuje. Zwyczajnie ma taki obowiązek. Taka grupa nie może jednak liczyć więcej niż 25 uczniów. Ile będzie grup? To zależy od deklaracji rodziców.
W praktyce wygląda to jednak tak, że do szkoły przychodzi tylko kilkoro dzieci. Przypadek Szkoły Podstawowej nr 77 jest wyjątkiem. Dużo częściej zdarza się bowiem, że nauczyciele w podstawówkach w dni świąteczne siedzą sami albo mają pod opieką jedno, dwoje dzieci.
Dlaczego? Bo rodzice najpierw deklarują dyrektorowi, że dzieci w święta do szkoły przyślą, a potem w ostatniej chwili zmieniają zdanie.
Wydział oświaty co roku kontroluje to, ilu uczniów w dni świąteczne rzeczywiście w szkole się pojawiło. Takie kontrole odbywają się w Poznaniu po Wielkanocy i po Bożym Narodzeniu. Co z nich wynika? Spójrzmy na dane dotyczących podstawówek w okolicach świąt Bożego Narodzenia. 22 grudnia 2014 r.: zapisanych 933, przyszło 706. 23 grudnia: zapisanych 787, przyszło 502. 24 grudnia: zapisanych 59, przyszło 6. 30 grudnia: zapisanych 466, przyszło 221. 31 grudnia: zapisanych 143, przyszło 26. I na koniec 2 stycznia: zapisanych 318, przyszło 146.
To takiej sytuacji chciała najpewniej uniknąć dyrektorka poznańskiej podstawówki. Gdyby rodzice przestrzegali tego, co sami wcześniej zadeklarowali, problemu by nie było.
A kwestia samych zajęć? I tego, by były one dla uczniów atrakcyjne? To, jak będą wyglądały, zależy już wyłącznie od dyrektora i nauczycieli, którym dyrektor przydzieli opiekę nad dziećmi w dni świąteczne. Nie, to nie muszą być nudne zajęcia w świetlicy, które nauczyciel „odbębni”. To mogą być zajęcia sportowe na szkolnym boisku, wyjście do zoo czy do kina. W szkołach są rady rodziców. Niech o kształcie takich zajęć z dyrektorami po prostu rozmawiają. Przecież mogą na to wpływać!
W Wigilię na 59 dzieci, które miały przyjść do szkoły, przyszło tylko 6. To tylko najskrajniejszy przykład. Rodzice często zgłaszają potrzebę opieki nad dzieckiem w dzień wolny od lekcji, a później z niej nie korzystają
Źródło - Gazeta Wyborcza (02.04.2015) Autor - Tomasz Nyczka
© 2014. Oddział ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone.