Aktualności
(07.05.2015) Walka o dłuższe wakacje
Włodarze gmin nadmorskich chcą wydłużenia wakacji co najmniej o tydzień i ich ruchomych terminów. - To zwiększyłoby wpływy z turystyki i obniżyło ceny za noclegi - przekonują. MEN widzi same minusy takiego pomysłu.
Prezydenci Sopotu i Kołobrzegu wysłali do resortu edukacji apel dotyczący zmian w kalendarzu wakacji. Zrobili to w imieniu miast i gmin uzdrowiskowych i turystycznych zrzeszonych w związku Miast Polskich. Co proponują włodarze kurortów? Po pierwsze i od razu - wydłużenia wakacji o co najmniej tydzień czerwca. I drugi postulat - by w przyszłości wzorem ferii zimowych wprowadzono system ruchomych wakacji od 15 czerwca do 7 września. Letnia przerwa w nauce w każdym województwie trwałaby 8 lub 9 tygodni.
Taniej w hotelach i bezpieczniej na drogach
„Spowodowałoby to znaczne ożywienie dla sektora turystycznego i wymierne korzyści dla całej gospodarki naszego kraju” - czytamy w liście do Ministerstwa Edukacji Narodowej. - „Turystyka jest jedną z ważniejszych gałęzi polskiej gospodarki. Generuje ok. 6 proc. PKB. Skrócenie dwa lata temu wakacji o cały tydzień w czerwcu oznaczało dla branży turystycznej konkretne straty finansowe. Utrudniło także wypoczynek osobom gorzej sytuowanym, które wybierały chętniej tańsze oferty przedsezonowe”.
Pomysłodawcą zmian w kalendarzu wakacji jest Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna, która zwróciła się o pomoc do samorządów województwa. PROT również zamierza wysłać w tej sprawie apel do MEN. Chce powołać się w nim na rozwiązania stosowane w krajach europejskich. Ruchome terminy wakacji obowiązują w Niemczech, a we Włoszech czy w Portugalii wakacje trwają od 12 do 13 tygodni.
- Korzyści z takiej zmiany byłoby bardzo wiele - zapewnia Bogdan Donke, wiceprezes PROT. - Po pierwsze, w czerwcu mamy najdłuższe dni w roku, niejednokrotnie też pogoda jest lepsza niż pod koniec sierpnia. Po drugie, wydłużenie wakacji spowodowałoby bardziej ekonomiczne wykorzystanie hoteli, domów wczasowych czy pensjonatów, co z kolei przełożyłoby się na niższe ceny przez cały sezon letni. Wreszcie po trzecie, wpłynęłoby to na poprawę bezpieczeństwa na drogach, bo wszyscy nie ruszaliby na wakacje w tym samym czasie, jak dzieje się to teraz.
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu: - Sopot jest odwiedzany przez turystów przez cały rok, ale mniejsze miejscowości nadmorskie są w znacznie gorszej sytuacji, tam sezon „ściśnięty” jest do lipca i sierpnia. Generalnie chodzi o to, żeby więcej zarobić na turystyce. Nauczyciele też są utrzymywani z podatków, a na czymś te podatki trzeba zarobić. Korzyści z wprowadzenia ruchomych terminów wakacji są takie, że będziemy mieli większe obłożenie miejsc noclegowych. W tej chwili rodziny z dziećmi nie przyjeżdżają nad morze w czerwcu i we wrześniu, a tak mogłyby to robić, dzięki temu zapełniałyby się też kwatery prywatne. Kiedyś ferie zimowe też odbywały się w stałym terminie, ale ktoś to zmienił. W przypadku wakacji taka zmiana też jest potrzebna.
Ruchome terminy wakacji? „To paranoja”
Co o pomyśle wprowadzenia ruchomych terminów wakacji myślą nauczyciele i dyrektorzy szkół? Tomasz Zbierski, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 6 w Gdańsku: - To jest paranoja. Zapewnienie opieki dzieciom, zwłaszcza młodszym na cały okres wakacji jest rzeczą trudną nawet w tej chwili. Nie wiadomo, co z tymi dziećmi robić. Samorząd musi przeznaczać dodatkowe środki na półkolonie, żeby nie musiały włóczyć się po ulicach (w ubiegłym roku szkolnym Gdańsk przeznaczył na organizację półkolonii w szkołach prawie 250 tys. zł - red.). W Polsce rok szkolny jest jednym z krótszych w Europie, w Wielkiej Brytanii zajęcia lekcyjne trwają do trzeciego tygodnia lipca. Wprowadzenie w różnych województwach różnych okresów aktywności ucznia uniemożliwi przeprowadzenie egzaminów zewnętrznych. Argumenty branży turystycznej mnie nie przekonują, raczej należałoby skrócić wakacje niż je wydłużyć.
Lilianna Płoszaj, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 57 w Gdańsku: - To rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony rodzice narzekają na ruchome ferie, że nie mogą spotykać się z rodziną z innego województwa, ale z drugiej strony w czerwcu dzieci nie myślą już o nauce.
Przeciwni zmianom się również związkowcy. - Przyniesie to więcej straty niż pożytku - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Ekonomizacja edukacji nie jest niczym dobrym, a taki jest właśnie cel tych zmian. W Polsce rok szkolny i tak jest bardzo krótki. Nauczyciele już w tej chwili mają problem z realizacją podstawy programowej. Rok szkolny zawsze zaczynał się u nas 1 września, tak było 5, 10, 15 czy 50 lat temu i branża turystyczna nie miała z tym problemu. W procesie edukacji bardzo ważna jest przewidywalność pewnych zjawisk, a wprowadzenie ruchomych terminów wakacji tę przewidywalność zakłóca. Proponuję, żeby nie przeszkadzać nauczycielom w ich pracy.
Prezydent Sopotu: Odmowa nie zamyka dyskusji
MEN we wprowadzeniu ruchomych terminów wakacji widzi same problemy, dla uczniów, ich rodziców i szkół.
- Kto miałby się zaopiekować dziećmi w trakcie tych dłuższych wakacji? Rodzice mają ograniczoną liczbę dni urlopu, które muszą rozplanować tak, aby zorganizować dzieciom opiekę i w ferie zimowe, i w wakacje letnie. Karta nauczyciela sztywno wyznacza dni pracy nauczycieli. Czy samorządy gotowe byłyby opłacić opiekę nad dziećmi związaną z wydłużonymi wakacjami? - pyta Joanna Dębek, rzecznik resortu.
I dodaje: - Teraz wszyscy uczniowie mają zapewnione te same warunki realizacji treści podstawy programowej. Zróżnicowanie terminów rozpoczęcia i zakończenia zajęć w danym roku szkolnym, w różnych regionach kraju, uniemożliwiłoby np. ustalenie jednolitych dla całego kraju terminów sprawdzianu i egzaminów zewnętrznych. Pojawiłyby się różnice w terminach przekazywania do szkół przez okręgowe komisje egzaminacyjne zaświadczeń z wynikami sprawdzianu i egzaminów, a w konsekwencji różne terminy rekrutacji do szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Niektóre dzieci musiałyby wrócić do szkoły już w sierpniu, co przede wszystkim dla nich byłoby ciężkie. Wprowadzenie ruchomego terminu wakacji letnich może się łączyć z koniecznością wprowadzenia zmian w Ustawie o systemie oświaty. Z pewnością zmiana ta nie zostanie wprowadzona w nadchodzącym roku szkolnym i w nadchodzące wakacje, gdyż ich kalendarz jest już ustalony.
Autorzy apelu nie zgadzają się z argumentami minister edukacji i nie zamierzają dać za wygraną. Przedstawiciele wojewody, PROT-u, branży turystycznej i Kuratorium Oświaty stworzyli grupę roboczą, której celem jest wypracowanie wspólnego stanowiska w tej sprawie.
- MEN wskazuje na trudności techniczne, które są do rozwiązania - mówi prezydent Sopotu. - Odmowa nie zamyka dyskusji. Będziemy dalej szukali poparcia, np. wśród regionalnych organizacji turystycznych w całym kraju.
Źródło - Gazeta Wyborcza (07.05.2015) autor: Anna Dobiegała
© 2014. Oddział ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone.