Aktualności
(12.06.2015) Związki gotowe na świeżą krew
W Kujawsko-Pomorskiem do związków zawodowych należy około 90 tysięcy osób. Niedawne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego otwiera furtkę kolejnym tysiącom pracującym na umowach śmieciowych. Kto przez nią przejdzie?
„Ograniczenie udziału w związkach zawodowych do pracowników zatrudnionych na etacie jest niekonstytucyjne” - orzekł 2 czerwca Trybunał Konstytucyjny. Wyrok oznacza, że zatrudnieni na „śmieciówkach” mogą należeć do związków zawodowych. Oczywiście, dla jasności sytuacji Sejm powinien czym prędzej dostosować zapisy Ustawy o związkach zawodowych do konstytucji, czyli poszerzyć krąg potencjalnych związkowców: z etatowców do wszystkich pracujących. My już dziś jednak postanowiliśmy przyjrzeć się związkowym szeregom w regionie i apetytom organizacji.
OPZZ: tysiące nie czekają
- Na rozstrzygnięcie trybunału czekaliśmy od 2012 roku - przypomina Harald Matuszewski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych w regionie. - Jakoś wcześniej nie było klimatu politycznego do zajęcia się naszym wnioskiem...
OPZZ deklaruje, że zrzesza w regionie ok. 30 tysięcy osób. Ponad połowę z nich mogą stanowić pracownicy oświaty, należący do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Nauczycieli sam Matuszewski określa jako „najliczniejszą i najlepiej zorganizowaną strukturę w OPZZ”. Chwali się również liczebnością organizacji we włocławskich Drumecie i Wice Polska (popularne „Manometry”), Inowrocławskich Zakładach Chemicznych oraz silnymi związkami w przedsiębiorstwach produkcyjnych Bydgoszczy, Grudziądza, Chełmna, Świecia, Wąbrzeźna. - Naszym sukcesem jest jednak także ponad 40 organizacji w małych zakładach pracy, utworzonych na podstawie jednolitego statutu (czyli bez osobnej rejestracji w sądzie - przyp. red.), według prostego scenariusza: dziesięć osób, zebranie, uchwała, protokół. To ukłon wobec małej przedsiębiorczości, której nie lekceważymy - podkreśla przewodniczący.
Kogo OPZZ przygarnęłoby chętnie po zmianie ustawy? - Osoby pracujące na zleceniach i umowach o dzieło. Mamy jednak świadomość tego, że żadne tysiące nie czekają w kolejce do związków. Na razie tylko otwiera się furtka dla zatrudnionych na „śmieciówkach” - zaznacza Harald Matuszewski.
Solidarność: przyjmujemy!
Bardziej sprecyzowany plan działania wydaje się mieć NSZZ „Solidarność”. W Kujawsko-Pomorskiem działa w dwóch rejonach: bydgoskim (deklaruje 16,5 tys. członków) i toruńsko-włocławskim (13,5 tys.). Razem to siła 30 tys. zrzeszonych.
- Do „zagospodarowania” z pewnością są tysiące osób na tak zwanym samozatrudnieniu, świadczące usługi spółkom prawa handlowego. O liczebności tej grupy przekonaliśmy się choćby przy okazji afery autostradowej, kiedy to setkami, jedne po drugiej, podały jednoosobowe firmy pod tytułem: mam samochód i działalność gospodarczą. Zwracały się do nas o pomoc, ale mogliśmy co najwyżej upominać się o ich interesy na posiedzeniach Komisji Trójstronnej - mówi Leszek Walczak, szef Solidarności w Bydgoszczy. - Kolejne grupy to pielęgniarki na kontraktach, laboranci świadczący usługi szpitalom, nauczyciele w szkołach niepublicznych. Tak naprawdę, to już takie osoby przyjmujemy do związku. Nie czekamy, aż Sejm dostosuje prawo do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Ma na to rok i pewnie nie będzie się śpieszył.
Najliczniejsze szeregi w rejonie bydgoskim ma Solidarność oświatowa oraz ta w Mondi Świecie, MZK Bydgoszcz i bydgoskiej PESIE. W rejonie toruńsko-włocławskim również na pierwszym miejscu stawiają szkoły, zaraz za nimi UMK, a następnie Pocztę Polską, Anwil Włocławek i zakłady pracy w Inowrocławiu. Jacek Żurawski, szef związku w tym rejonie, świeżej krwi upatruje w pracownikach handlu zatrudnionych na „śmieciówkach”, tych z branży ochroniarskiej oraz w dużej rzeszy pracowników tymczasowych, wynajmowanych przez wielkie zakłady pracy.
- Tak, jak ma to miejsce chociażby w dawnym Sharpie, a dziś zakładzie UMC Poland w Ostaszewie. Pracownicy setkami, a nawet tysiącami wynajmowani z agencji pracy tymczasowej Manpower, dotąd nie mogli liczyć na ochronę związkową, choć wielokrotnie o nią pytali - zaznacza Żurawski.
FZZ: „śmieciowe” zapraszamy
Forum Związków Zawodowych to kolejna, trzecia siła związkowa w regionie. I ona, ustami swojego przewodniczącego Andrzeja Arndta, deklaruje około 30 tysięcy członków. Zrzesza przede wszystkim tych, dla których pracodawcą jest państwo lub samorząd.
- Po orzeczeniu trybunału pytanie brzmi: na jaką ochronę prawną będą mogli liczyć pracownicy zatrudnieni na umowach śmieciowych jako związkowcy? Sama możliwość wstąpienia do organizacji nikogo nie satysfakcjonuje -mówi Andrzej Arndt. - Jeśli będzie to ochrona porównywalna do tej należnej etatowcom, to nie wątpię, że rzesze ludzi na „śmieciówkach” z wielką chęcią będą się zrzeszać.
Na Kujawach i Pomorzu organizacje FZZ mają swoje najsilniejsze reprezentacje w transporcie (kolejowym i miejskim), służbie zdrowia, służbach mundurowych oraz w oświacie. Przypomnijmy, że forum swoje korzenie ma w Bydgoszczy, a powstało w opozycji do upolitycznionych central związkowych: OPZZ i Solidarności.
Będzie pęd do związku?
Wyrok TK to zielone światło dla samozatrudnionych i pracujących na śmieciówkach. Ilu ich jest? To kwestia wciąż trudna do oszacowania. Kiedy w 2012 roku OPZZ składało wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, określało wielkość tej grupy na około 800 tysięcy osób. Z kolei Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że w 2013 roku było ich około 1,5 miliona. Najwyższą liczbę podawała zaś Solidarność, według której pracowników mających podpisane umowy cywilno-prawne może być aż cztery miliony.
Założenie, że cała ta armia pracowników zacznie się nagle zrzeszać, wydaje się błędne. Nie cała, i nie nagle - patrząc na społeczny klimat. Z sondażu CBOS (2014 r.) wynika bowiem, że Polacy z jednej strony popierają działalność związków zawodowych, ale z drugiej uważają, że robią one za mało w celu obrony praw pracowniczych. Tylko 27 proc. pytanych twierdzi, że interesy zatrudnionych są przez związki chronione w wystarczający sposób. Podobnie jest w przypadku wpływu na politykę - tylko według 10 proc. Polaków jest on wystarczający.
W okresie ostatnich 25 lat liczba związkowców skurczyła się w Polsce aż trzykrotnie. W 1991 roku niemal co piąty rodak należał do jakiegoś związku zawodowego. Obecnie - już tylko nieco więcej niż co dwudziesty. W przeliczeniu na liczbę wszystkich etatowych pracowników związkowcami jest 12 proc. z nich. To jeden z najsłabszych wskaźników uzwiązkowienia w Europie (szczegóły w ramce na sąsiedniej stronie). OPZZ w skali kraju zrzesza 800 tysięcy osób, Solidarność - 580 tysięcy, a Forum Związków Zawodowych - 400.
Pracodawcy niechętni
Organizacje reprezentujące pracodawców, takie jak Lewiatan czy Pracodawcy RP, komentując orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego sprawę postawiły jasno: „Nie ma dzisiaj warunków, żeby pracujący na umowach cywilnoprawnych dostali takie same prawa do tworzenia związków, jak ci na etacie”. Wizje sporów zbiorowych, rokowań i strajków większej liczby pracowników, co oczywiste, nie są pracodawcom miłe.
- W kraju o tak niskim odsetku pracowników zrzeszonych w związkach takie twierdzenia są nieuzasadnione - kontruje Harald Matuszewski z OPZZ.
Bardzo nieliczne polskie związki zawodowe
Gdyby polegać tylko na telewizyjnym przekazie (migawki z akcji protestacyjnych, blokad, materiały o związkowych krezusach w niektórych kopalniach czy spółkach) związki zawodowe w Polsce to potęga. Jest inaczej. W Europie mamy jeden z najniższych wskaźników uzwiązkowienia (12 proc.) Niższy mają tylko Estonia i Litwa (10) oraz Francja (8). Aż 26 państw europejskich ma wyższe od nas wskaźniki. Począwszy od czołowej Finlandii (74), przez Szwecję (70), Danię (67), Cypr (55), Maltę (51), Włochy (35), Rumunię (33), Irlandię (31), Wielką Brytanię (26), Bułgarię i Holandię (20), Hiszpanię (19), Niemcy (18), Czechy (17), po Łotwę (13).
Pracownicy setkami, a nawet tysiącami wynajmowani z agencji pracy tymczasowej Manpower, dotąd nie mogli liczyć na ochronę związkową, choć wielokrotnie o nią pytali.
Jacek Żurawski, Solidarność
Źródło - Express Bydgoski (12.06.2015)
© 2014. Oddział ZNP w Mysłowicach. Wszystkie prawa zastrzeżone.